Odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Cena energii elektrycznej jest uzależniona od popytu oraz podaży, tak samo jak inne nośniki energii oraz wszelkiego rodzaju dobra materialne jak i usługi. Schemat dla każdego przypadku jest wręcz taki sam. Im większe zapotrzebowanie na dany produkt lub usługę, tym większe obłożenie producentów, którzy wyceniają swoją pracę podliczając koszty prowadzenia działalności oraz dodają marżę, dzięki której zarabiają.
O tym że w Polsce coraz bardziej przybywa odbiorców energii elektrycznej wiadomo było już od dawna, każda rozwijająca się gospodarka cechuje się wzrostem zapotrzebowania na energię elektryczną. Jednak obóz rządzący zjednoczonej prawicy chyba zapomniał o rozwoju. W swojej walce o utrzymanie dobrych stosunków z górnikami (którzy w 2006 roku zmusili PiS do rozpisania ponownych wyborów), PiS zapomniał o rozwoju alternatywnych źródeł energii elektrycznej.
Prawo i Sprawiedliwość po wygranych wyborach w grudniu 2015 roku, postanowiło postawić na sprawdzoną retorykę z Polskim bogactwem narodowym w formie węgla. Jak wiadomo w 2015 roku, rządy tworzące Unię Europejską, stworzyły podatek od emisji gazów cieplarnianych między innymi CO2, w celu stworzenia finansowania dla takich krajów jak Polska, aby zminimalizować koszty przejścia na zrównoważoną energetykę. Zgodnie z dyrektywą o ETS (podatek od gazów cieplarnianych), każdy kraj, który emituje CO2 do atmosfery, musi dołożyć specjalną daninę do kosztów energii elektrycznej wytwarzanych z starych konwencjonalnych elektrowni na węgiel. Pieniądze te w 50 % są przeznaczone na cele związane z inwestycjami w OZE a kolejne 50 % każdy kraj może wydać zgodnie z własnym zapotrzebowaniem. Niektóre kraje takie jak Hiszpania, inwestowały od 75 do 100 % zebranych pieniędzy z podatku od CO2 w ekologiczne źródła energii odnawialnej a Polska jedynie 50%, a pozostałe 50% były wydawane na tak zwaną kiełbasę wyborczą oraz inne bliżej nie określone cele związane z polityką PiS.
Działania rządu PiS do grudnia 2015 roku, spowodowały że Polska jest w takim a nie innym miejscu z energią odnawialną. Zablokowana reforma Ewy Kopacz przez rząd PiS i Andrzeja Dudę w styczniu 2016 roku doprowadziła do obecnej sytuacji. Rząd PiS, od grudnia 2015 roku do połowy 2019 roku nie zrobił nic aby obniżyć koszty wytwarzania energii elektrycznej, a wręcz robił wszystko aby podwyższyć koszt, które następnie były przerzucane na konsumentów.
Podwyższenie kosztów energii:
Wzrost minimalnej średniej krajowej
Brak inwestycji w OZE
Dokładanie kolejnych stałych kosztów w rachunku
(opłata mocowa, opłata OZE, opłata jakościowa, itd...)
Zbliżające się wybory w 2019 roku, spowodowały że rząd Prawa i Sprawiedliwości, został zmuszony do ochrony odbiorców indywidualnych z powodu obawy przed negatywnymi skutkami wzrostu ceny prądu. Należy przypomnieć że pierwsza tarcza chroniąca obywateli Polski przed wzrostem ceny prądu została uchwalona 28 grudnia 2018 roku. Proszę pamiętać że podwyższoną inflację, z którą nikt nie walczył mamy już od 2017 roku.
Rząd w swojej wspaniałomyślności postanowił w 28 grudnia 2018 roku, wprowadzić tarczę dla odbiorców indywidualnych. Założenia tarczy były proste, zamrożenie ceny energii elektrycznej dla gospodarstw prywatnych na poziomie ceny z 2018 roku. Jednak jest jedno ale, ktoś te podwyższone koszty musiał zapłacić, a sama nazwa tarczy wskazuje kto za to wszystko zapłaci. Ochronie podlegały tylko gospodarstwa prywatne czyli zwykli obywatele. To oznacza że podwyższone koszty zostały przerzucone na przedsiębiorstwa. Niestety system naczyń połączonych jakim są finanse, nie pozwala na to aby firmy absorbował te dodatkowe koszty. Wyższe koszty energii zostały wliczone w ceny usług i towarów, czyli końcowy konsument i tak został obarczony negatywną polityką rządu Prawa i Sprawiedliwości. Niestety takie przeniesienie kosztów doprowadziło do podwyższone inflacji bazowej a w końcu i też CPI (czyli inflacji konsumenta).
All rights reserved 2013 - 2024; Deweloper Ads-Center.NET